Trekking w górach Przeklętych – Albania bardzo dziki szlak cz. I

Trochę podstawowej wiedzy o Górach Przeklętych, którą warto poznać przed spakowaniem plecaka. Góry przeklęte nazywane są Alpami Albanii, ze względu na charakter i budowę. Są najwyższą częścią gór Dynarskich, ciągnących się przez Kosowo, Czarnogórę, Słowenię i resztę Bałkanów, z najwyższym szczytem Maja e Jezercës – 2694 m. Zbudowane są jak Alpy z wapienia, dolomitu i fliszu.

Jak dostać się w Góry Przeklęte?

Komunikacja miejska w Albani jak na europejskie standardy jest słabo rozwinięta ,chociaż nie mieliśmy problemu praktycznie nigdzie żeby się w niej odnaleźć i dostać z punktu A do punktu B.

Jak dostać się z Tirany do Theth

Do Albanii przylecieliśmy polskimi liniami. Lotnisko położone jest w stolicy tj. Tiranie ,a początek naszej tułaczki w Theth (pytaj zawsze o FEF bo inaczej nikt nie zrozumie o co chodzi). Aby dostać się z Tirany do Theth musieliśmy dojechać do Szkodry, miejscowości leżącej w północno-zachodniej części kraju przy granicy z Czarnogórą. Dlaczego do Szkody? Bo akurat wiemy tyle, że stamtąd odjeżdżają jakieś prywatne busy do Theth.

Przesiadka z Tirany do Szkodry trwała zaledwie 2 minuty. To, że Albańczycy są zajebiście otwarci i pomocni jeszcze nie raz usłyszycie. Wysiedliśmy, zapytaliśmy i od razu dosłownie wepchnięto nas do ruszającego już autobusu. Czuliśmy się jak w filmach akcji, gdzie bohaterowie wskakują do odjeżdżającego pociągu 😀 z tym, że my mieliśmy na sobie plecaki po 15 kg 😀

W autobusie było całkiem przyjemnie. Klimatyzacja, rozkładane oparcia foteli a nawet „rozsuwane siedzenia” hehe. Wygodniej niż w polskich liniach lotniczych a to wszystko w cenie 14 zł za 2 godziny jazdy.

Droga biegnie wzdłuż wybrzeża, ale nas interesuje to co jest po drugiej stronie – czyli góry, których pasmo ciągnie się od samego wyjazdu z Tirany. U podnóży i na zboczach gór widać maleńkie wioski, wąskie dróżki prowadzące do pojedynczych, ukrytych pośród drzew domów. Zastanawia nas kto tam mieszka i przede wszystkim, jak sobie radzi w codziennym życiu.

Chaos infrastruktury przydrożnej budzi u nas niemałe zdziwienie. Niedokończone budowle ze szkła i betonu z wystającym zbrojeniem, opuszczone domy, działające przydrożne warsztaty samochodowe, potężne stacje paliw, na których brak klientów. Zakurzone hoteliki bez wyrazu ,z powybijanymi szybami ,czasem te wypaśne całe w bieli z antycznymi kolumnami ,posągami bóstw witających gości.

Zastanawiające jest kto tu się zatrzymał jeśli przy takim „wypaśnym” hotelu stoi fabryka nie wiadomo czego a obok z rzeki wydobywany jest żwir, na który czeka w kolejce kilka ciężarówek gotowych do zaladunku. Może nie mam racji, może właśnie ktoś się obudził w hotelowym pokoju i zamówił śniadanie.

Przystanek Szkodra – gdzie w Szkodrze kupić kartusz

Tu musimy kupić kartusz i znaleźć auto, które zawiezie nas do Theth. Z plecakami w 35 stopniowym upale czeka na Nas trekking w betonowej dżungli, gdzie najniebezpieczniejszymi zwierzętami są pordzewiałe mercedesy sunące szybko do przodu. Ku naszemu rozczarowaniu okazuje się, że w sklepach jest tylko jeden rodzaj kartusza, który „ni chu chu” nie pasuje do campingowych palników. Co więcej, on nie ma w ogóle żadnego gwintu. Kobieta w sklepie wyjaśnia, że na rynek Albański dystrybuują tylko jeden rodzaj kartusza, do którego musimy dokupić kolejny palnik, który nie jest wcale pakowny.

Jaki Kartusz kupić w Albani

Niestety nie ma innego zdjęcia i widać ogólnie wielkość całego zestawu, który nie może być rozkręcony bo inaczej gaz się ulotni. No i stopy Andrzeja załapały się na show 🙂

Skąd odjeżdża autobus do doliny Theth?

Czas ogarnąć transport do Theth. Na ulicach, gdzie pełno straganów i straganików z przeróżnościami siedzą oni, lokalsi, którzy w skwarze codziennego dnia próbują zarobić grosz. Mam wrażenie, że bieda jest największym motorem napędowym kreatywności i przedsiębiorczości. Chodzimy od straganu do straganu i pytamy a raczej gestykulujemy, w sumie to Andrzej gestykuluje, bo ja mam kija w ****, skąd odjeżdża bus do Theth? Wszyscy wskazują ulicę ’Sheshi Rus’. Idziemy, szukamy, znów pytamy, zatrzymujemy się wlepiając wzrok w ekran rozgrzanego telefonu, bo słońce konkretnie grzeje. Pot spływa po naszych plecach zaczynając swoją podróż w rowku na karku kończąc w rowku w tyłku.

Po 30 minutach dochodzimy do ronda, znowu to samo: telefon, pot, wnerw. Nerwowo rozglądamy się za jakimkolwiek oznaczeniem ulicy i widzimy jegomościa, który macha do nas z przeciwległej strony ulicy. Podchodząc liczymy, że będzie to nasz wybawca pakujący nas do samochodu jadącego do Theth. Niestety jesteśmy rozczarowani, wzbudziliśmy tylko ciekawość. Dwóch mężczyzn, z których jeden włada soczystym brytyjskim pyta dokąd zmierzamy. Okazuje się, że i owszem odjeżdżają stąd busy tylko że o 5-6 rano, a my mamy na zegarku 12 w południe. Szybko wyjaśnia, że jest oczywiście inna opcja dostania się tam gdzie chcemy, lecz o tej porze tylko za pomocą taksówki.Za niemałą sumę 50 euro.

Przydrożne targowisko Albani
lokalny stragan rozmaitości

Na razie nie wiemy co robić, ale korzystamy z zaproszenia i siadamy przy piwku w barze.Jegomość mówi, że czasem zdarza się ktoś kto jedzie w tamte rejony późnym popołudniem. W sumie mamy czas, nic nas nie goni, ściągamy plecaki goszcząc się w barze. Bierzemy po browarku i rozmawiamy o Albanii i o Polsce, o życiu w obu krajach, o problemach, polityce i o muzyce jakiej słucha się w Polsce.

W barze jesteśmy tylko my, jegomość i właściciel knajpki,który wygląda na lekko szurniętego 😀 jest sympatycznie. Jako koneserzy lokalnych wyrobów właśnie tutaj, na początku wyprawy dowiadujemy się, że lokalne piwo jest paskudne i wszyscy piją to z Kosowa zwane Peja, jak ten nasz raper co reprezentuje biedę 😀 zapowiada się dobrze.

M: Widzę, że Andre coś się wierci na krześle. A to jedna kieszeń plecaka jest otwierana a to druga przeszperana. Włazi prawie cały do środka. Myślę pewnie że coś zgubił: D a Andre, jak to Andre bez namysłu wyciąga naszą polską wiśniówkę i stawia na stół. Jest 12.30 więc dżentelmeni mogą już pić. Jegomość po kieliszku ma dość. Za to właściciel się rozochocił i ewidentnie to jego smak. Dostając jeszcze kieliszek a potem następny z ucieszoną miną idzie na zaplecze.

Jak się okazało ten słodki napitek był dobrym pomysłem. Zza baru właściciel krzyczy, że mamy zaraz transport i to za 10 euro! Szczęście nam sprzyja. Robimy szybkie zakupy w pobliskim sklepie, w którym kupiliśmy pyszny ser kozi oraz albańską baklavę, którą serdecznie polecamy. Nie jest ani słodka ani mdła, nie gryzie w gardło, czuć w niej sok z cytryny, miód i orzechy. Pyyychota…

Kozie i owcze sery

Po przyjeździe samochodu okazuje się, że nie ma miejsca na nasze plecaki. Auto wypchane jest do granic możliwości i trzeba przytroczyć je na dachu samochodu. W pewnym momencie panowie wciskają Andrzejowi w dłonie pas do holowania i dosłownie wrzucają go wraz z plecakami na dach samochodu, wskazując, że to właśnie on ma mocować bagaże. Szybkimi ruchami wiąże je mocno. Żegnamy się z mężczyznami, którzy byli tak pomocni słowami Falamanderi.

Transport w Albani

Jak dostać się ze Szkodry do Theth? Droga z szalonym kierowcą

Kierowca, który nas wiózł, okazał się właścicielem posesji graniczącej z naszym guesthousem, dla nas „bomba”. W trakcie drogi ciągle cykaliśmy selfiaki naszym plecakom, żeby upewnić się, czy znajdują się tam gdzie powinny, ponieważ nasz woźnica był istnym Robertem Kubicą Albańskich, krętych szos. Wymijał wszystkich na swej drodze, trąbił, krzyczał na pasterzy i owce przechodzące przez jezdnie, poganiał krowy we wiosce, które stanęły mu na drodze i to wszystko z poważną miną aż do momentu, kiedy na bardzo wąskiej drodze na przeciwległej stronie jezdni zauważył rządowe samochody. Wtedy zwolnił, ukłonił się wszystkim pasażerom w samochodzie, który nas wolno minął. Okazało się że byli to przedstawiciele partii rządzącej. Chwilę później woźnica znowu zamienił się w Roberta Kubicę. Na szczęście dojechaliśmy bez utraty zdrowia i dobytku, co cieszyło nas niezmiernie. Zapłaciliśmy za podwózkę po 10 euro od osoby i oddaliliśmy się w kierunku dzisiejszego noclegu Gouest house Molla.

Molla Guesthouse

Jeżeli chodzi o pokoje, to są naprawdę COSY. Klimat całego miejsca pozwala odpocząć i zresetować głowę, a widok z za okna OMG. Strawa jest smaczna. Na kolację Andre dostał rybę a ja sałatkę z kozim serem i pieczone ziemniaczki. Potem byl deser w postaci domowego ciasta i Raki (lokalna wódeczka). Śniadanie cieszy najbardziej, świeże masło roztapiające się na jeszcze ciepłych placuszkach Kulaci do tego miód, powidła i jeszcze ciepłe mleko prosto od krowy. <3

Dolina Theth i Przeklęte Góry Albani

Dolina Theth jest potężną doliną otoczoną kilkoma dwutysięcznikami i pomniejszymi szczytami. Na pierwszy rzut oka przypomina trochę dolinę jaką można zobaczyć w austriackich lub niemieckich Alpach. Mówi się że albańskie góry nazywane są Alpami Bałkańskimi ,a także Przeklętymi górami. To właśnie w te rejony warto przyjechać by cieszyć się mniej zatłoczonymi szlakami górskimi, bardziej niedostępnymi i nadal dziewiczymi, gdzie przyroda nadal rządzi się własnymi prawami. W dalszej części przedstawimy kilkudniowy szlak przez przepiękne trudnodostępne tereny, gdzie można natknąć się na opuszczone stare wioski i poczuć smak prawdziwej natury. << Czytaj dalej >>

Mo Nika
Kocham góry, kocham morze a najbardziej lubię ten stan, gdy ze zmęczenia nie mogę już myśleć. Odkrywam zarówno życie na lądzie, jak i te znajdujące się pod wodą. Miłośniczka chałwy i sentymentalnego rapu.

Zerknij i tu :)

Bocchette – 3 dni zachwytów, strachu i potu cz.I

Bocchette – 3 dni zachwytów, strachu i potu cz.I

3500 m na weekend – Alpejski Schrankogel za 200 pln

3500 m na weekend – Alpejski Schrankogel za 200 pln

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *