Hampi – co zobaczyć, jak dotrzeć i kiedy zwiedzać
Hampi – co zobaczyć, jak dotrzeć i kiedy zwiedzać

Bogate znaczenie historyczne i architektoniczne Hampi w połączeniu z surrealistycznym krajobrazem pełnym ogromnych głazów i starożytnych ruin, które przecina rzeka sprawiają, że to miejsce przyciąga nie tylko turystów z całego świata ale również archeologów czy historyków a także wiernych, którzy przyjeżdżają zwiedzać świątynie, pałace i inne pozostałości po największym imperium Vijayanagar południowych Indii.

Krótko o dziejach i historii Hampi

Po wstępie troszkę historii, notabene z którą moje szkolne drogi rozeszły się w momencie zakończenia ery starożytności 🙂 nie idziemi mi z nią za dobrze. Te daty, nazwiska i nazwy Oh my God… Ale do rzeczy streszczę jak tylko się da.

Hampi rozciąga się na obszarze 25 km2 i położone jest nad rzeką Tungabhadra, w której codziennie z rana kąpią się mieszkańcy oraz słoń a właściwie to słonica o czym świadczy jej imie – Lakshmi. Wraz ze słonicą nieopodal kąpia się pielgrzymi i mieszkańcy. Spływające odchody słonia oraz wszęchobecne śmieci nie straszne są im w kąpieli, na które składa się również płukanie ust. I żeby nie było – Nie oceniam ja jestem narratorem i opisuje tylko to, co widzę.

Miasto niegdyś było główną stolicą Vijayanagar, jednego z największych królestw w historii Indii. Zostało odkryte w 1800 roku i zapisane na listę UNESO w 1986 r. Według źródeł powstało w 1336 r. dzięki kolaboracji dwóch braci Hariharę I i Bukke Raya I, którzy służyli w armii dynastii Kakatiya. Legenda głosi, że zostali wzięci do niewoli Sułtanatu Delhi. Sułtan będąc pod wrażeniem wojowniczych umiejętności, postanowił ich uwolnić. Po oswobodzeniu bracia zmienili wyznanie na hinduizm i założyli największe imperium południowych Indii – Vijayanagara, którego stolicą było właśnie Hampi.

Stało się ono jednym z najważniejszych ośrodków kulturowych, religijnych i gospodarczych w całych Indiach, a i podobno było to najlepiej rozwinięte miasto na świecie w 1500 r. Z biegiem czasu, za panowania kolejnych władców Hampi osiągnęło szczyt rozwoju z imponującymi świątyniami, pałacami i innymi cudami architektury, których dzisiejsze ruiny tylko rozbudzają wyobraźnię. Niestety dość szybko, bo w 1564 r waśnie pomiędzy muzułmanami a hindusami spowodowały upadek imperium. Po przegranej bitwie pod Talikotą muzułmanie ścięli władcę imperium i ruszyli plądrować, mordować i niszczyć królestwo Vijayanagara. Po wojnie Hampi utraciło znaczenie polityczne, czego następstwem był nieuchronny koniec. Pozostałości architektury popadły w ruinę, której niestety po dziś dzień nie próbowano odtworzyć. Szkoda, że to nie Europa….

Jak dostać się do Hampi?

My do Hampi jechaliśmy bezpośrednio z GOA z Palolem. Niestety na GOA nic więcej nie udało nam się zobaczyć prócz tej plaży, bo zatrzymała nas tam złamana stopa Andre, przez co musieliśmy zostać o wiele dłużej niż zakładaliśmy… A jeżeli narzekacie na państwową służbę zdrowia w Polsce? Jedźcie do Indii 😀 Ale dzięki temu poznaliśmy bardzo fajnych ludków, jeden nawet dał nam zastrzyki przeciw zakrzepowe, a kto robił Andrzejowi zastrzyki w brzuch? No właśnie ja 🙂

Z Palolem najlepiej wziąć nocnego busa, w którym całkiem komfortowo można przekimać całą drogę. W Palolem znaleźliśmy dwa biura sprzedające bilety na nocne autobusy. Ale zawsze sprawdzajcie w necie np. na Makemytrip. Często, gdy szliśmy z lepszą ofertą, którą znaleźliśmy online u konkurencji, w biurze dostawaliśmy jeszcze lepszą. Autobusy mają duże leżanki, często gęsto są w nich koce i prześcieradło a w tych z górnej półki nawet woda 🙂

Dystans, który musicie pokonać z okolic Palolem do Hospet to ok 350 km. Więc przy dobrych wiatrach będzie to ok 9 h jazdy. Najbardziej w Indiach zadziwia mnie transport. Zawsze dostaniesz się gdzie chcesz, choćby mieli wysadzić i zabrać Cię pośrodku niczego 🙂 To jest piękne w podróżowaniu po tym kraju. Trzeba jedynie wyłączyć nasze zorganizowanie i podporządkowanie pod wszelkiego rodzaju harmonogramy. Również tutaj z Palolem musieliśmy w nocy dostać się na „przystanek”, który okazał się środkiem drogi krajowej. Nasze miny musiały być komiczne, bo Pan taksówkarz parsknął śmiechem potwierdzając, że tak to jest przystanek.

Autobus się spóźniał, a my siedzieliśmy na poboczu ruchliwej drogi w środku nocy. Gdy zaczęli pojawiać się kolejni pasażerowie, kamień spadł nam z serca. Wszyscy wpatrzeni w nas. W końcu ciekawość wygrała. Z nieśmiałością zagadywali skąd jesteśmy, gdzie jedziemy i czy jesteśmy małżeństwem. Oj, a o to, czy jesteśmy małżeństwem pytali najczęściej. Chwalili się swoimi rodzinami i zapraszali do swoich zakątków Indii. Dodatkowo wytłumaczyli nam jakiego koloru autobusy ma nasz przewoźnik. Co chwilę coś przyjeżdżało i odjeżdżało. Czasem było to tak szybko, że nawet nie usłyszeliśmy nazwy miejscowości, do której odjeżdżał bus. Nasz spóźnił się 45 minut 🙂 A uwierzcie mi, nie było mi do śmiechu stać w nocy pośrodku 4 pasmowej drogi z naszym bagażem na kolejne miesiące i złamaną nogą Andrzeja i jego kulami 😀

Gdy dotarliśmy do Hospet, od razu rzucili się na nas taksówkarze. Darli japę jak zawsze 😀 każdy chce na turystach zarobić a my to taka wisienka na czekoladowym torcie 😀 Czasem było to zabawne a czasem męczące. Tutaj wygrał tuktuk, który wiózł nas z wiatrem we włosach. Nie powiem, ale dupa nam zmarzła i to srogo. Było dość chłodno z rana. Ale czego się nie robi, żeby zaoszczędzić kilka rupii. Zaletą Tuktuka jest to, że jest to powolny środek transportu i dzięki niemu więcej można zobaczyć. Tutaj mieliśmy do przejechania zaledwie 18 km.

Hampi – świątynie, noclegi i kuchnia

Gdzie spać i gdzie zjeść w Hampi

Noclegów tradycyjnie szukaliśmy na Bookingu i Agodzie. Czasami na Agodzie był atrakcyjniejsze ceny niż na Bookingu. Ostatecznie wybraliśmy Rocky Guest House i płaciliśmy coś koło 80 zł za dwie osoby, za dobę. Czasy tanich noclegów w Indiach podobno się skończyły. Tak twierdzi Andre. Było czysto, to najważniejsze. Jedyną przeszkodą było usytuowanie noclegu, który znajdował się na piętrze, a Andre dopiero zaprzyjaźniał się z kulami. W dość szybkim tempie w podskokach dostał się na piętro. A to był dopiero początek jego zmagań, bo powiem Wam, że Hampi wcale nie jest takie płaskie 😀

Indie bez jedzenia byłyby tym czym czarnobiałe Indie. Ja kocham induską kuchnię całym sercem i żołądkiem. Jest w niej teatr przypraw, od którego robi się naprawdę gorąco. W Hampi najpopularniejszą hmm no nie restauracją, nie jadłodajnią. O może najbardziej fancy knajpką oferującą śniadania jest Shambhu Dosa Center (ocena 4,9 z Googli) i jak sama nazwa wskazuje, możecie zjeść Dosa charakterystyczne dla tego właśnie regionu i nie tylko. Małą, czarną z zaparzarki również tam uświadczycie, co przy standardach słodkiego, rozpuszczalnego ulepku serwowanego w Indiach, jest rarytasem! Koszt śniadania na Dwie osoby to coś koło 120-150 rupi czyli jakieś 8-10 pln.

Dosa Shambhu Hampi

Co zobaczyć w Hampi i jak je zwiedzać – z buta, rowerem a może tuk tukiem?

Zabytki porozrzucane są na obszarze ok 25 km2, większość zbudowana jest z marmuru, wapienia czy terakoty więc w porze suchej, temperatura konkretnie daje w czapę. Jeżeli chcecie robić kilometry to najlepiej wybrać się do Hampi od października do lutego a najlepiej w lutym, który jest miesiącem święta Chariot hucznie i kolorowo obchodzonego przez tysiące pielgrzymów. Notabene pora deszczowa w Indiach, też nie jest zła. Po prostu czasem leje, co też ma swój urok i daje uczucie oczyszczenia. A jeżeli jesteście w Nongriat – wiose która słynie z żywych mostów, to czy pora sucha czy deszczowa nie ma znaczenia. Jest to najwilgotniejsze, zamieszkałe miejsce na ziemi.

Jeżeli chodzi o sposób zwiedzania Hampi, na początku planowaliśmy wynająć rowery ale ze względu na złamaną kulasę Andrzeja musieliśmy skusić się na kierowcę z Tuk Tukiem. Wybraliśmy jegomościa, który najlepiej rozwinął interesy w internetach – Rock Shiva. Opowiadał nam, że pieniądze na swój pojazd dostał od Australijczyków i dzięki nim jest w stanie godnie żyć. Fajnie, że ludzie potrafią się dzielić. Na miejscu możecie też wynająć skutery, ale pamiętajcie, że tam potrzebne jest prawko na motor. O ile każdy Wam wypożyczy skuter, to w przypadku wypadku, to Wy macie problem. Więc pamiętajcie – z głową! Poniżej mapka ze wszystkimi zabytkami Hampi.

Mapa Hampi
źródło: https://hampi.in/hampi-ruins-map
Virupaksha

Virupaksha – najważniejszy kompleks Hampi

Świątynia położona jest przy południowym brzegu rzeki Tungabhadra, gdzie codziennie z rana możecie uczestniczyć w kąpieli świątynnego słonia. Świątynia poświęcona jest bogowi Sivie – najważniejszemu bogu, tak mi się przynajmniej wydaje, bo połapać sie w panteonie hinduskich bóstw to nie lada wyzwanie. Powstanie świątyni datowane jest na 7 wiek naszej ery, co jednocześnie czyni ją jedną z najstarszych świątyń w Indiach. Została częściowo odbudowana, a także rozbudowana o gopurę – bramę wejściową konstrukcyjnie stanowiącą wieżę. Jest to element charakterystyczny dla południowych Indii. Gopura zazwyczaj wyznacza wejście do kompleksu świątynnego i jest zakończeniem albo przedłużeniem prowadzącej doń drogi. Budowle charakteryzuje konstrukcja wielopoziomowa, gdzie każdy poziom zdobiony jest pilastrami, rzeźbami przedstawiającymi kosmologiczne i mitologiczne aspekty hinduskiej wiary.

Virupaksha temple

Po przejściu przez pierwszą brame dochodzimy do drugiej, gdzie po lewej stronie znajduje się kasa, w której możecie kupić książki oraz mapy Hampi. Kawałek dalej zazwyczaj przesiaduje Lakshmi, od której za drobną opłatą możecie dostać błogosławieństwo. Podobno słoń sam zbiera opłatę. My z takich atrakcji nigdy nie korzystamy. Jest to sprzeczne z naszymi zasadami. Być może jest on dobrze traktowany, być może został uratowany po zabiciu matki. Nigdy nie poznamy prawdy o przeszłości zwierzęcia.

Charakterystycznym elementem architektonicznym południowych Indii są kolumny a szczególnie z wizerunkiem „Yali”, mitologicznej postaci, która jest połączeniem lwa, słonia a czasem i konia. Według wierzeń jest też od nich silniejsza. Jego formy są przeróżne, czasem na próżno szukać w nich podobieństwa do któregokolwiek z wymienionych zwierzołków.

Yali pilars

Cała architektura jest mocno zdobiona wszelkimi bóstwami, stworzeniami czy scenkami rodzajowymi, jak tymi z kamasutry, które widać na prawej fotce 😀 Ktoś z Was zauważył psią pozycję?

Virupaksha to moje ulubione miejsce a dokładnie widoki z „pagórków” zza muru zwanymi Hamakuta Hill. Krajobraz jakoś tak narzucałmi myśli i skojarzenia z Larą Craft. Pagórki polecam szczególnie o poranku, kiedy wszyscy jeszcze śpią, jest cicho, chłodno a w tle unosi się mgła i zapach wilgoci.

Prócz ludzi wszędzie małpy, które na ścianach świątyń ćwiczą akrobacje. We wnękach przesiadują papugi Aleksandretty, których głośne rozmowy nie mają końca. Akurat tych rozmów uchwycić mi się nie udało, za to pokazy akrobatyki, jak najbardziej. Osobiście to ja za małpiszonami nie przepadam. Szczególnie nie lubię makaków, które nie raz w Azji pokazały swoją wrogość i zuchwałość nauczone przez turystów co im wolno mimo, że im nie wolno.

Spojrzenie tego małpiszona i jego pozycja pełnej gotowości do skoku, mówi sama za siebie. W oczach wcielone diabelstwo. Wiele razy przekonałam się, że małpom w oczy patrzeć nie można.

Są też przyjazne małpy (Hulmany malabarskie), mniej zuchwałe, które ze stoickim spokojem przechadzają się po okolicy i obserwują wszystko niczym mędrcy z kosmosu.

Hulman malabarski

Shree Vijaya Vitthala Temple

Shree Vijaya Vitthala Temple to zaraz po Virupaksha kolejna „dobrze” zachowana świątynia i chyba najczęściej fotografowana. Powstała około 1420 r n.e. W późniejszych latach została rozbudowana. Poświęcona została Panu Vitthali, wcieleniu Pana Wisznu …ah ten panteon bóstw. Świątynia Vittala zbudowana jest w stylu drawidyjskim charakterystycznym dla południowych Indii. Sama w sobie pokazuje kunszt ówczesnych rzemieślników. Kompleks świątynny składa się z:

  • Maha Mantapa:  jest główną salą, umiejscowiona jest w wewnętrznym dziedzińcu kompleksu świątynnego. Wzniesiona została na podeście ozdobionym reliefami m.in. wojowników, koni, łabędzi. Maha Mantapa składa się z czterech mniejszych hal. Schody po wschodniej stronie Mantapy ozdobione są balustradą z rzeźbą słonia. Fasada wsparta jest na czterdziestu filarach. Centralna część wsparta jest na 16 tzw. filarach muzycznych, które pełniły rolę instrumentów w czasie uroczystości. W zależności od grubości i ilości żłobień wydobyć można wiele różnych dźwięków (nie klasyfikujących się w kanonie nut) a wprawniejsze palce mogą stworzyć z tego dobrą melodię. Gdzieś na terenie świątyni podobno leżą pocięte przez angielskich kolonizatorów filary, jednak nam nie udało się ich znaleźć a szkoda, bo mnie bardzo ciekawi ich wnętrze i to, w jaki sposób tworzony jest w nich dźwięk.
  • Kamienny rydwan – w rzeczywistości jest świątynią Garudy, wierzchowca Wisznu. Garudy w hinduizmie przedstawiane są jako kombinacja człowieka i orła. Monument wygląda, jak jedna wielka bryła a w rzeczywistości powstała z kilku granitowych bloków umiejętnie ze sobą połączonych. Jeszcze raz kłaniam się ówczesnym rzemieślnikom. Majstersztyk!!!

W dawnych czasach koła „rydwanu” poruszały się. Żeby zapobiec dalszemu niszczeniu, zostały zacementowane. Również z tego samego powodu stukania w filary muzyczne zakazano. Lata temu rydwan był wyższy a jego nadbudowa z teraktory po prostu się rozpadła. Również przód rydwanu nie doczekał obecnych czasów. Oryginalnie rydwan ciągnięty był przez konie, których resztki zadów i ogonów zespolone są z podstawą. Obecne w ich miejscu słonie przeniesiono z innej świątyni.

Obowiązkowym punktem świątyni jest również stary, bo ponad 150-letni figowiec. Podobno kiedyś pod nim przesiadywał sam Wisznu, ukazując się pielgrzymom.

Banyan trees

Hazara Raama

Świątynia wybudowana w XV w. Jest jedną z lepiej zachowanych budowli. Nazwa dosłownie oznacza „1000 Raam”  i odnosi się do setek relikwii przedstawiających bóstwo (Rama), które panuje w świątyni. Mur z zewnątrz ozdobiono dobrze zachowanymi reliefami przedstawiającymi bóstwo, a także słonie.

Spacerując po świątyni spotkałam grupkę dzieciaków na szkolnej wycieczce, które z nieśmiałością poprosiły o zdjęcie 🙂 Dość często dochodzi do tego typu sytuacji w Indiach, co bywa po czasie męczące. Nie zapomnę ponad godzinnej sesji fotograficznej w ogrodach w Kasmirze, gdzie matki, ciotki i pociotki przychodziły po zdjęcie.

Krishna Santhebidi Pond

Nie będę się rozpisywać nadmienię jedynie, że miejsce pełniło kiedyś funkcję targowiska, w pobliżu którego znajdował, w sumie obecnie wciąż się znajduje, zbiornik na wodę. Pod kamiennymi dachami, między kolumnami chowali się kupcy i sprzedawcy w czasach świetności Hampi. Wyobrażam sobie ten gwar przekrzykujących się sprzedawców i kupców.

5. Lakshmi Narasimha

Statua ma wyokość 6,7 m i niestety nie zachowała sie w całości. Dacie wiarę, że jest to kolejną inkarnacją Wisznu tym razem w połączeniu człowieka i lwa (Narasimha ). Rzeźba przedstawia Narasimha siedzącego na cewkach Adishesha, króla wszystkich węży, który tworzy „kaptur” z siedmiu węży nad głową bóstwa.

6. Stajnie królewskich słoni

Po drodze jest jeszcze wiele innych punktów wartych odwiedzenia. Ja niestety z powodu mojego roztrzepania gdzieś przesiałam zdjęcia. Zresztą i tak ciekawiej jest odczuć cały ten starożytny zgiełk na własnej skórze. Fajnie ejst odkrywać te miejsca po swojemu bez odhaczania punktu po punkcie.

Nie raz w Indiach słyszałam od dziewczynek, nastolatek i kobiet, że zazdroszczą mi, że mam wybór i nie muszę wychodzić za mąż, mieć dzieci, że mogę pracować i chodzić w spodniach. Zazdroszczą również kobietom w Europie, że mężowie opiekują się dziećmi i pomagają w domu. Dla nowego pokolenia, to takie oczywiste, wszystko wykreowane serialami – i chwała im akurat za to. Ja pamiętam czasy matek, córek i babek, które musiał wszystko ogarniać w zamian dostając nic, nawet dziękuję po obiedzie. Szkoda, że są jeszcze kraje, gdzie kobiety będąc fundamentem wszystkiego, są jednocześnie niczym, traktowane jak produkt kupiony na targu.

Mam nadzieję, że Hampi pojawi się na Waszej liście. Zdecydowanie polecam poznawanie Indii od tej lepszej strony. Po co od razu rzucać się do Varanasii i Gangesu. Nie tylko kontrowersja może szokować. Szokować mogą również rozmowy z ludźmi, którzy żyją w tak odległym świecie metafizycznym.

Szczególnie tym ludziom dziękuję, bo Indie to kraj, który nauczył mnie uśmiechu.

Mo Nika
Kocham góry, kocham morze a najbardziej lubię ten stan, gdy ze zmęczenia nie mogę już myśleć. Odkrywam zarówno życie na lądzie, jak i te znajdujące się pod wodą. Miłośniczka chałwy i sentymentalnego rapu.

Zerknij i tu :)

2 Comments

  1. Beata
    29 listopada 2024 at 21:02

    Dziękuję za historyczno- wizualny opis Hampmi. Wyruszamy 19.12. na Goa a potem Hampi. Szukamy komunikacji, najchętniej pociąg.

    1. Mo Nika Author
      27 stycznia 2025 at 11:59

      Mam nadzieję, że nie było problemu ze znalezieniem transportu? Najlepiej poruszać się nocnymi autobusami. Oszczędność na noclegu, autobusy są bardzo komfortowe.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *